CUDA - O ROZBITKACH

(L) Pewnego dnia grupa ludzi, około dwudziestu sześciu mężczyzn i kobiet, wsiadła na łódź w pobliżu opactwa Św. Hilarego, aby udać się do Wenecji. Płynąc przy pomocy wioseł, w porze komplety dotarli do laguny leżącej niedaleko kościoła Św. Jerzego w Alga. Tutaj usiłowali się schronić, ponieważ zerwała się bardzo gwałtowna burza. Żywioł jednak był silniejszy i fale zaniosły ich w miejsca, których nie znali.
Z trudem dostrzegali jeden drugiego, szalał wiatr, a z góry lały się strugi wody. Stracili już zupełnie nadzieję na ocalenie, pragnąc tylko, aby nadciągająca śmierć pośpieszyła się, kładąc kres tak życiu, jak i cierpieniu. Wszyscy płakali i krzykliwymi zawodzeniami potęgowali łoskot burzy. Wyspowiadali się i otrzymali odpuszczenie grzechów od obecnego wśród nich kapłana, po czym kornie wzywać zaczęli pomocy błogosławionego Antoniego, składając równocześnie śluby. Jedni przyrzekli ofiarę w postaci woskowej łodzi, inni postanowili otoczyć woskowymi świecami trumnę świętego ojca. Zaraz po złożeniu ślubów burza wokół nich uspokoiła się, lecz ciemności trwały nadal tak, że nikt nie wiedział, gdzie się znajdują i dokąd płyną. I oto z łodzi, na której się znajdowali, wydobyło się jakieś światło i odtąd poprzedzało płynących, którzy z radości nie mogli powstrzymać się od łez. Światło to było im przewodnikiem i szczęśliwie doprowadziło ich do miejsca zwanego S. Marco Piccolo, odległego od Wenecji o jedną milę. Gdy wyrwani z objęć śmierci przybyli tam dzięki zasługom błogosławionego Antoniego, owe światło, przewodnik podróży, zaraz zniknęło, kryjąc swe promienie przed oczami ludzi, którzy uszli przed niebezpieczeństwem. Powiadali zaś, że gdy za przewodem światła pruli uspokojone fale, nie byli w stanie zwolnić biegu łodzi przy pomocy wioseł. Zatrzymali się dopiero po dopłynięciu do upragnionej przystani, dokąd zaprowadziło ich poprzedzające łódź światło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz