CUDA - O UŁOMNYCH

WSTĘP

Na sławę i chwałę wszechmogącego Boga, Ojca i Syna, i Ducha Świętego, chwalebnej Dziewicy Maryi i świętego Antoniego, dla ożywienia pobożności wiernych, uznaliśmy, że trzeba spisać zwięźle, ale z zachowaniem pełnej prawdy, cuda, których listę odczytano przed Jego Świątobliwością papieżem Grzegorzem IX i całym ludem.

O UŁOMNYCH

(I) W dniu, w którym ciało błogosławionego Antoniego ze czcią złożone zostało w kościele Świętej Bogarodzicielki Maryi, pewna kobieta imieniem Cunizza, od roku poważnie chora, zdołała przyjść aż do tego miejsca, wspierając się na drewnianych szczudłach, które zwą kulami. Na jej ramieniu wskutek zgęszczenia płynów organicznych wyrósł ogromny garb i tak ją nieszczęśliwie pokrzywił, że w żaden sposób nie mogła poruszać się bez użycia kuł. Leżała chwilę przed grobem błogosławionego Antoniego pogrążona w modlitwie. I oto zaraz ramię wyrównało się i garb zniknął tak, że kobieta owa, odrzuciwszy kule, wyprostowana wróciła do domu.

(II) Pewna kobieta imieniem Guilla od przeszło ośmiu lat była ułomna, gdyż na skutek zeschnięcia lewej nogi i ściągnięcia się mięśni nie mogła w żaden sposób postawić stopy na ziemi. Lecz, gdy z konieczności chciała gdzieś pójść, z trudem ciągnęła swoje ciało, opierając się na kulach. Mąż, imieniem Marcoardo, przywiózł ją pośpiesznie na koniu do kościoła Świętej Bogarodzicielki Maryi i wprowadziwszy do kościoła, umieścił pobożnie przed trumną błogosławionego Antoniego, aby odzyskała zdrowie. A ona, gdy leżąc na posadzce modliła się, nagle poczuła tak wielki ból, że zdjęta lękiem oblała się potem, nie mogąc znieść gorąca. Wówczas pewni ludzie wynieśli ją przed drzwi kościoła, gdzie odetchnąwszy chłodniejszym powietrzem zaczęła przychodzić do siebie. Po chwili znów odprowadzono ją do kościoła i gdy z zamkniętymi oczami modliła się przed grobem świętego, poczuła, że ktoś dotyka jej brzucha i usiłuje ją podnieść. Chcąc wiedzieć, kto jej dotyka, podniosła oczy, ale nie zobaczyła nikogo. Zrozumiała zatem, że doznane uczucie było pomocą Bożą. Zaraz podniosła się i odrzuciwszy kule, radosna powróciła z mężem do domu.

(III) Inna kobieta, mająca na imię Ryszarda, od dwudziestu lat miała uschnięte nogi i była strasznie ułomna, bo w jakimś stwardniałym połączeniu kolana przyległy jej do piersi, a stopy do pośladków. Pewnego dnia wraz z innymi biedakami przyszła o kulach do grobu błogosławionego Antoniego, aby prosić przechodzących ludzi o jałmużnę. Gdy zdjęta snem drzemała z głową pochyloną nieco ku ziemi, usłyszała nagle słowa: „Bogu niech będą dzięki, bo została uwolniona". Otworzywszy oczy, zobaczyła dziewczynkę, która przedtem była garbata, lecz dzięki zasługom świętego ojca Antoniego odzyskała zdrowie i w otoczeniu wielu ludzi opuszczała kościół. Kobieta ta powstała więc i z nadzieją uzdrowienia skierowała się do grobu. A gdy szła, pojawił się siedmioletni chłopiec i postępując przodem, ze złożonymi rękami, zachęcał ją do wytrwałości, mówiąc: „Pójdź w imię Pana, ponieważ uwolni cię". Podążając za chłopcem przy wlokła się dzięki kulom pod drzwi kościoła, lecz gdy już była w wejściu, chłopiec zniknął. Doszedłszy do grobu, cała pogrążyła się w modlitwie. Gdy zaś modliła się, nagle dwa owalne ciała, podobne do jaj, wyrosły jej między biodrem a miednicą i pulsując wewnątrz jakimś podskórnym płynem rozrosły się aż do stóp, wydając dźwięk podobny do odgłosu klaskających dłoni, który wielu ludzi słyszało. Wówczas nogi jej, od dwudziestu lat suche niczym drewno, nagle się wyprostowały, skóra się rozciągnęła i mięśnie zaczęły rosnąć do normalnej wielkości. Strażnicy grobu, widząc, co się dzieje, pośpiesznie wynieśli kobietę poza drzwi kościoła i odprawili ją jeszcze nie w pełni zdrową. Ale ona wytrwale modliła się przez następne dziewiętnaście dni i codziennie wlokła się do tego samego miejsca. Dwudziestego dnia zostawiła kule i powróciła do domu. Ludzie nie mogli wyjść z podziwu, gdy pewnym krokiem szła przez środek miasta.

(IV) Pewien chłopiec, który nosił imię Albert, od urodzenia aż do jedenastego roku życia miał skręconą lewą stopę: część górna zwrócona była ku ziemi, a palce wykrzywione ku pięcie prawej nogi. Jego ojciec, próbując wyprostować stopę, ujmował ją często w drewniane łupki, lecz ilekroć tylko z jakiegoś powodu zostały one zdjęte, kalectwo powracało. Pewnego dnia matka chłopca wraz z nim kornie przystąpiła do grobu błogosławionego Antoniego i zdołała jakoś zbliżyć do trumny zniekształconą stopę dziecka. Albert pozostał chwilę w tej pozycji i bardzo się pocił, po czym strażnicy grobu zwrócili go matce. On zaś powrócił do domu bez żadnych oznak kalectwa.

(V) Pewna dziewczynka o imieniu Agnieszka, od trzech lat ogólnie wycieńczona, chorowała na tzw. uwiąd i coraz bardziej marniała, schnąc niczym kawałek drewna. Skoro tylko coś zjadła, zwracała ustami pokarm jeszcze świeży, zupełnie niestrawiony. Choroba posunęła się już bardzo daleko; zbytnie wychudzenie ciała spowodowało zwężenie gardła tak, że z trudem mogła połknąć ślinę lub coś miękkiego. Lekarze, którzy się nią zajmowali, pragnęli znanymi sobie środkami powstrzymać nieustanne wymioty i przywrócić normalne funkcje organizmu, lecz byli zupełnie bezsilni i tracąc nadzieję na wyleczenie dziecka, odchodzili. Pewnego razu przyprowadzono ją do kościoła i modlącą się umieszczono na trumnie błogosławionego Antoniego. Wkrótce całe jej ciało przeniknąl bardzo dotkliwy ból i wydawało się, że jest bliska śmierci. Ból zaczął jednak powoli ustępować, a ona zawołała stojącą w pobliżu matkę, mówiąc, że może zjeść nawet cały kawałek chleba. Matka zabrała córkę do domu. Jej wyczerpane ciało, przyjmując teraz normalnie pokarm, powróciło do zdrowia.

(VI) W mieście Wenecji kobieta imieniem Cezaria miała kaleką rękę, a lewą stopę poprzecznie wykrzywioną od przeszło dwu lat. W czasie żniw przybyła do diecezji padewskiej, aby — jak to czynią biedacy - zbierać kłosy pozostawione przez żeńców na polach. Usłyszawszy o tym, co dzieje się dzięki zasługo ni błogosławionego Antoniego, nie bez wielkiego trudu dotarła do Padwy, w nadziei na odzyskanie zdrowia. Ponieważ jednak z powodu wielkiej ilości chorych nie mogła podejść do trumny, wsunęła nogę między balaski drewnianej balustrady i usiłowała dotknąć grobu. A gdy wyciągnęła nogę i dotknęła stopą sarkofagu, natychmiast odczuła bardzo dotkliwy ból i zaczęła się gwałtownie pocić ze strachu, miała bowiem wrażenie, iż wnętrzności jej poruszyły się do głębi i że wyjdą na wierzch. Obecni, widząc cierpienia kobiety, która z osłabienia nie mogła już nawet mówić, złożyli ją pod murem kościelnym, aby odpoczęła. Chwilę leżała tam i oto nagle podniosła się, bo ustąpiły poty. I ze zdrową ręką oraz stopą odeszła, dziękując Bogu.

(VII) Prosdocima z Noventy, której mężem był nieżyjący już Maincrio, cierpiąca na skurcz lewej dłoni i obu stóp, przyniesiona została do grobu błogosławionego Antoniego w drewnianej balii. Położono ją na trumnę i zaraz, dzięki zasługom błogosławionego Antoniego, stopy jej wyprostowały się, odzyskując dawną sprawność. Dłoń zaś lekko drżąc otworzyła się i w końcu wyprostowała tak, że na oczach wszystkich zamykała ją i otwierała. Zniesiona z trumny natychmiast stanęła na nogach i odzyskawszy upragnione zdrowie, radosna odeszła.

(VIII) Mieszkaniec Padwy, Piotr, miał córkę Padovanę, która w czwartym roku życia straciła całą władzę w nogach i czołgała się przy pomocy rąk niczym płaz. Ponadto mówiono że cierpiąc na epilepsję często upadała i tarzała się po ziemi. Jej ojciec — a było to jeszcze za życia św. Antoniego — niosąc córkę na rękach, spotkał go pewnego dnia na ulicy miasta i zaczął prosić, aby uczynił nad jego dzieckiem znak krzyża. Święty ojciec, podziwiając jego wiarę, pobłogosławił dziecko i pożegnał je. Ojciec dziewczynki, wróciwszy do domu, postawił wyprostowaną córkę na nogach. I oto zaraz zaczęła chodzić tu i tam, opierając się na stołeczku. Potem ojciec zabrał stołeczek, a dał córce laskę. Dziecko ciągle robiło postępy, chodząc tam i z powrotem po domu. Wreszcie, dzięki zasługom błogosławionego Antoniego, wyzdrowiało zupełnie tak, że nie potrzebowało żadnego oparcia. Od chwili otrzymania błogosławieństwa nie cierpiało już także na epilepsję.

(IX) Kobieta imieniem Maria pasła pewnego razu klacze swego ojca nad rzeką Brenta. Siedziała zupełnie sama pod orzechem, gdy nagle wyszedł z wody czarny mężczyzna. Skierował się prosto ku niej, wziął ją na ręce i zaniósł pod inne drzewo orzechowe, które rosło w pobliżu. Rzucił przerażoną kobietę na ziemię i próbując gwałtu tak strasznie ją pobił, że potem ojciec musiał ją przyprowadzić do domu. Miała bowiem garb na piersiach, nogę skurczoną w kolanie i wykrzywioną kość biodrową. Minęło ponad pięć lat, a ona ciągle cierpiała z powodu tego okropnego kalectwa. Pewnej nocy po śmierci błogosławionego Antoniego wstała bez niczyjej pomocy, bo kolano i stopa wyprostowały się. Pozostał jednak garb na piersi i zwichnięta kość biodrowa. Pewnego dnia zaniesiono ją do grobu błogosławionego Antoniego i zupełnie powróciła do zdrowia. Gdy znikało kalectwo, wydawało się jej, że ręka ludzka delikatnie przesuwa się między ciałem i kośćmi, a członki, dręczone wcześniej ostrym bólem, doznają przyjemnej ulgi, jakby pod wpływem namaszczenia.

(X) Nascinguerra z Sacile przez dwa lata miał prawą nogę kaleką i nie stawiał stopy na ziemi. Pewnego dnia przyszedł o kulach do trumny błogosławionego Antoniego i tam począł się obficie pocić. Nie mogąc znieść gwałtownego bólu, który go chwycił, zaczął się odsuwać od trumny. Będący w pobliżu ludzie podnieśli go w chwili, gdy usiłował wstać. Za chwilę, na oczach wszystkich, mięśnie jego nogi rozkurczyły się. Odrzuciwszy więc kule szybko powrócił do domu. Wszyscy sąsiedzi, wyszedłszy mu naprzeciw, płacząc i bijąc w dzwony, dziękowali Bogu i błogosławionemu Antoniemu.

(XI) Maria, kobieta z Saonary, od dwunastu lat utraciła wszelką władzę w prawej części ciała, od pasa w dół, tak, że z trudem poruszała się przy pomocy kuł, wlokąc kalekie członki. Pewnego dnia przywieziono ją na wozie do grobu świętego ojca Antoniego. Modliła się tam od chwili przybycia do kościoła aż niemal do południa tak, że zniecierpliwieni strażnicy wołali, aby wstała. Na ich wezwanie kobieta podniosła się bez niczyjej pomocy i zostawiwszy kule całkiem zdrowa powróciła do domu.

(XII) Pewien człowiek przyniósł na plecach do klasztoru braci mężczyznę z Porciglia, zwanego Scoto, który miał nogi gnijące i spuchnięte na skutek obrzęku podagry. Gdy odbył spowiedź i otrzymał od jednego z braci pokutę, kazał się zaraz zanieść do trumny świętego Antoniego. Zatrzymawszy się tam przez chwilę, nagle zaczął sam iść do wspomnianego brata i to tak szybko, że ten, bardzo zdumiony tym, co stało się tak błyskawicznie, kazał uzdrowionemu przejść przez klasztor. A potem na oczach wszystkich ten, którego przyniesiono na plecach, odszedł na własnych nogach, dziękując Bogu i błogosławionemu Antoniemu.

XIII) W Codigoro żyła pewna dziewczyna, imieniem Samaritana. Pewnego razu poszła z innymi dziewczętami na pole ojca, aby zbierać jarzyny. Nagle doznała skurczu kolan tak, że nie mogła powrócić o własnych siłach i dziewczęta musiały ją zanieść do domu ojcowskiego. Choroba nasilała się tak, że przez trzy lata dziewczyna poruszała się na czworakach. Jakże przykry był to widok, kiedy siedząc, wlokła się po ziemi. Pewnego dnia dziewczyna wyspowiadała się i przybyła z matką do grobu błogosławionego Antoniego, aby prosić o łaskę. Bardzo szybko odzyskała zdrowie i powróciła do domu na własnych nogach. Gdy wieść o tym doszła do uszu mieszkańców Codigoro, uderzyli w dzwony i wyszli dziewczynie naprzeciw, wielbiąc majestat Boga.

(XIV) W zamku Montagnana żyła pewna kobieta imieniem Guina, która przed dwoma laty utraciła władzę w barku i prawej ręce tak, że niczego nie mogła nosić na ramieniu, ani nawet podnieść dłoni do ust. Pewnego dnia raz i drugi przyszła do grobu błogosławionego Antoniego, lecz nie odczuwszy żadnej ulgi w chorobie barku i ramienia, zbliżyła się do brata, który słuchał spowiedzi. Po wyznaniu grzechów po raz trzeci udała się do trumny i modliła się leżąc. Podczas tej modlitwy ramię ogarnął ostry ból i kość barkowa, trzeszcząc niczym tłuczone orzechy, wskoczyła na swoje dawne miejsce. Kobieta powstała i zaraz poruszyła ramieniem, po czym na oczach wszystkich, uwolniona od choroby, powróciła do domu.

(XV) Małgorzata, mieszkanka Padwy, zasnęła pewnej nocy i wydawało się jej, że upadła z wysoka na ziemię. Nagle obudziwszy się stwierdziła, że ma skręconą szyję, a lewą rękę i stopę tak wykrzywioną na skutek ściągnięcia się mięśni, że zwiesiwszy nogę ledwie dotykała ziemi palcami. Lecz pewnego dnia została wyniesiona nad grób świętego Antoniego i pozostawszy tam przez chwilę, wkrótce wyprostowała szyję; głowa zaś powróciła do właściwej pozycji, a ręka i stopa odzyskały zdrowie i kobieta ta zeszła już sama, uzdrowiona.

(XVI) Iacopino, syn Alberta, miał sztywną rękę i stopę. Gdy modlił się przez chwilę przy trumnie świętego ojca Antoniego, zaczął się gwałtownie pociec, wyprostował rękę i stopę, a następnie, na oczach strażników trumny, chwaląc Boga powrócił do domu.

(XVII) W Padwie żył pewien chłopiec, Jan, którego podbródek od czterech lat przylegał do piersi tak, że żadnym sposobem nie mógł podnieść głowy; chodził zgięty, z głową pochyloną do przodu. Matka przyprowadziła go pewnego dnia do grobu błogosławionego Antoniego. Chłopiec natychmiast sam podniósł głowę i zdrów powrócił z matką. Na jego piersi widać było wgłębienie w miejscu, gdzie przylegał podbródek.

(XVIII) Fryderyk, mieszkaniec okręgu Concordia, pewnego razu spadł z kościoła w Polcenigo. Przetrącił sobie krzyże i bez pomocy kuł nie mógł się poruszać. Uczyniwszy przeto ślub, pobożnie przybył do grobu świętego ojca Antoniego. Zaraz odzyskał zdrowie i zostawiwszy kule udał się w drogę powrotną.

(XIX) Pewna kobieta imieniem Gertruda od czterech lat miała kaleką prawą nogę tak, że nawet kroku nie mogła zrobić bez kuł. Gdy pewnej nocy zasnęła głęboko pod orzechem, zjawił się jej we śnie jakiś siwy mężczyzna, niskiego wzrostu, pełen godności, w zielonej szacie z narzuconym szkarłatnym płaszczem. On to powiedział jej: „Dziewczyno, dlaczego tutaj śpisz?" I dalej: „Wyprostuj twoją stopę!" Zrobiła to, a mężczyzna, wziąwszy ją za rękę, rozciągnął mięśnie i zaraz zniknął. 72 Obudziwszy się kobieta krzyknęła: „Dziękuję ci, święty Antoni, ponieważ uleczyłeś mnie!" Następnie wzięła kule do ręki i zdrowa powróciła do domu. O widzeniu powyższym opowiedziała na chwałę Bożą wielu słuchającym ją ludziom.

3 komentarze:

  1. Anonimowy29.6.23

    prosze CIEBIE o przywrocenie zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy29.6.23

    SW. ANTONI DAJ MI DOBRE ZDROWIE

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy29.6.23

    DZIEKUJE SW. ANTONI Z PADWY.

    OdpowiedzUsuń