Kaznodzieja i cudotwórca

Św. Antoniemu towarzyszyła łaska Boża, która sprawiała, że jego nauki przynosiły obfity plon. Pod wpływem jego słów ludzie nawracali się, dochodziło do pojednań, lały się łzy przebaczenia. Złodzieje zwracali zagrabione mienie, lichwiarze darowali długi, a wrogowie wybaczali sobie wzajemnie krzywdy. Na czym polegała siła jego słów? Rozpalał ludzkie serca miłością do Chrystusa. Umiał być łagodny dla zagubionych grzeszników, tak jak dobry ojciec dla niesfornych dzieci. Potrafił jednak być surowy i nieugięty, gdy chodziło o herezję. Mówił inaczej niż wszyscy, nikogo nie wyśmiewał, współczuł biednym, a tych, co mają więcej, zachęcał do dzielenia się z ubogimi... Chwalił dobroć Boga i dobroć ludzkich czynów. Do naszych czasów przetrwały napisane w XIII wieku żywoty Świętego. Znajdujemy w nich opisy licznych cudów zdziałanych za przyczyną św. Antoniego.

Klęczący mul
Pewnego razu św. Antoni usiłował przekonać zaciekłego heretyka, że Chrystus jest naprawdę obecny w opłatku Hostii świętej. Zwrócił się do niego z pytaniem:
- Czy uwierzysz w prawdziwość Najświętszego Sakramentu, gdy muł, na którym jeździsz odda hołd Chrystusowi ukrytemu pod postacią chleba?
Heretyk zaręczył, że jeżeli naprawdę się tak stanie, wówczas i on odda cześć Eucharystii. Słysząc to św. Antoni, zaczął się żarliwie modlić do Boga, by dopomógł mu swoją łaską.
Przez dwa dni poprzedzające dzień próby zwierzę nie dostawało nic do jedzenia. Trzeciego dnia przed mułem postawiono owies, zaś obok stanął św. Antoni trzymając w ręku kielich z Hostią. Jakież było zdziwienie zebranych, gdy wygłodzone zwierzę zamiast rzucić się na pokarm przyklękło i oddało cześć Najświętszemu Sakramentowi. Widząc to właściciel zwierzęcia nawrócił się, a wraz z nim wielu innych heretyków.

Serce w skrzyni
W czasach św. Antoniego wielu mieszkańców Padwy doszło do ogromnych bogactw przez handel i zaczęło parać się lichwą. Zdarzało się, że pieniądze pożyczano nawet na 40 procent. Dłużników nie mogących spłacić sporych sum skazywano na wygnanie albo osadzano w więzieniu. Ten proceder doprowadził do ruiny i upadku wiele rodzin. Św. Antoni ubolewał nad losem niewypłacalnych dłużników, z którymi lichwiarze postępowali bezwzględnie. Jego orężem w walce z lichwą było słowo. I o dziwo, lichwiarze poruszeni do głębi kazaniami zakonnika rezygnowali z pobierania wysokich procentów. Zagrabione pieniądze składano u stóp kaznodziei dla wynagrodzenia pokrzywdzonych. W ten sposób Święty uratował wielu dłużników, a ponadto przyczynił się do uchwalenia ustawy, która zakazywała więzienia za długi.
Chcąc wstrząsnąć sumieniami Antoni, dokonał niezwykłego cudu. Pewna rodzina wraz z gronem znajomych odprowadzała do grobu ciało swojego zmarłego. Nieboszczyk był lichwiarzem znanym z wyjątkowego skąpstwa. Antoni wyszedł im naprzeciw i zatrzymał kondukt. Powiedział żałobnikom, że serce zmarłego jest uwięzione w skrzyni pośród uwielbianych przez niego złotych monet. Jakież było ich zdumienie, gdy otwarto skrzynię i pośród kosztowności ujrzano ludzkie serce.

Dziwne proroctwo
W Puy we Francji żył pewien notariusz. Ilekroć przechodził obok Antoniego, ten na znak szacunku ściągał przed nim nakrycie głowy. Dziwne zachowanie zakonnika rozwścieczało notariusza. Sądził, że franciszkanin kpi sobie z niego. Kiedy po raz kolejny Antoni oddał mu hołd, zapytał go, dlaczego to czyni. Antoni odpowiedział: Bo wiem, że kiedyś zostaniesz męczennikiem za wiarę. Zapamiętaj sobie moje słowa. Zdziwiony mężczyzna roześmiał się drwiąco i odszedł. Po pewnym czasie notariusz udał się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Tam biskup, który przewodniczył grupie wiernych, głosił Słowo Boże do mahometan. Notariusz również włączył się w działalność misjonarską. Został aresztowany i skazany na śmierć. Egzekucję poprzedziły tortury. Jeszcze zanim go pojmano, męczennik opowiedział pielgrzymom o dziwnym proroctwie brata Antoniego.

Naróceni rabusie
Sława brata Antoniego jako kaznodziei docierała nawet do ludzi, którzy oddalili się od Boga. Zdarzyło się, że banda dwunastu rabusiów żyjących z okradania podróżnych z czystej ciekawości przyszła do kościoła, aby posłuchać brata Antoniego. Jego słowa niezwykle ich poruszyły. Oto jak jeden z nich wspominał swoje nawrócenie: Kiedyś postanowiliśmy na własne uszy usłyszeć kazania tego sławnego zakonnika. Przebraliśmy się więc, by nikt nas nie poznał i poszliśmy. Już po pierwszych słowach Świętego dopadły nas ogromne wyrzuty sumienia. I stał się cud: poszliśmy do spowiedzi. Ja dostałem za pokutę odbyć dwanaście pielgrzymek do grobu apostołów. Teraz właśnie kończę odbywać swoją pokutę i jestem szczęśliwy. Zaraz po Mszy św. wszyscy przybiegli do zakonnika, aby wyznać mu swe grzechy i obiecać powrót na drogę uczciwości. Nie wszystkim udało się wytrwać w postanowieniach i powrócić na drogę uczciwości. Kilku jednak wypełniło zadaną pokutę i porzuciło niecny proceder.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz